poniedziałek, 19 września 2011

Ea czyli 3275 sekund zarejestrowanych w miejscu, w którym nic nie jest takie jakim wydaje się być


Czasami natrafiam na płyty tak unikalne, że ciężko jest napisać o nich choćby słowo. Wysilam wtedy umysł, zmuszam palce do lania tekstu o niczym - tak mi się przynajmniej wydaje.
Czasami natrafiam na płyty, o których można by napisać książkę. Bo gdyby ograniczyć się jedynie do najprostszych stwierdzeń - że okładka tajemnicza, że muzyka piękna, że całość niespotykanie pomysłowa - nie zdołałbym ująć choćby skrawka zjawiska, jakim jest ten album. A skoro już piszę, to chciałbym choć fragment tej muzyki zamknąć w słowach, by ta recenzja zdołała stać się czymś więcej, niż tylko laniem tekstu o niczym.
Do rzeczy więc. Ea to zespół - zagadka. Znamy jego skład, ale poza tym niewiele pozwala o sobie powiedzieć. Poczynając od nazwy - ledwie wyszukiwalnej w dowolnej wyszukiwarce internetowej - przez okładki - abstrakcje ciekawiące, nie odrzucające abstrakcyjnością - tytuły albumów - składające się z jednego znaku lub wcale nie istniejące - na samej muzyce kończąc - nieprawdopodobnej, przerażająco realnej, choć zdaje się być jakąś magią zrodzona - Ea fascynuje. Jest projektem nastawionym na oryginalność i nietuzinkowość. Cel zrealizowany nadzwyczaj dobrze.
Album, który staram się opisać w tej akurat recenzji, jest pierwszym, debiutanckim i najbardziej chyba przystępnym ze wszystkich. Słuchając go czuję się jak w surrealistycznym śnie - nie takim filmowym, jak z Ameryki, ale bezlitośnie realistycznym, narkotycznym, chorym śnie, w którym dźwięki przestają brzmieć jak powinny, a czas wydaje się płynąć w innym tempie. Gdy po raz pierwszy zabrałem się do słuchania omawianej płyty odniosłem wrażenie, że zasnąłem oraz że trwała ona co najwyżej pół godziny. Nic z tych rzeczy - to właśnie Ea i ich efekt na słuchaczu.
Wejść w posiadanie, czy chociaż posłuchać tej muzyki (koniecznie na jak najlepszym sprzęcie!) wyjątkowo warto. Jeżeli zdołacie oprzeć się sennemu urokowi, jaki rzucają jej pierwsze minuty, usłyszycie jedną z najbardziej oryginalnych, niepowtarzalnych ambientowych płyt na świecie.

2 comments:

aeluc pisze...

Gdzie mogę dostać tę płytę lub cokolwiek od Ea?

Aairria pisze...

Najprędzej zapewne na discogs.com. Zespół już od dawna nie istnieje, nakłady się wyczerpały. Trzeba szukać okazji z drugiej ręki.

Prześlij komentarz

 
 
Copyright © uchem po fali
All images belong to their respective owners.
Blogger Theme by BloggerThemes