sobota, 8 października 2011

Grzegorz Bojanek - Live In May


Przede wszystkim prezentacja. Dowolna płyta dostępna do pobrania za darmo prędzej wyląduje na dyskach twardych, jeśli oferuje - poza muzyką - namiastkę uczucia właściwego obcowaniu z profesjonalnie wydanymi krążkami. Grzegorz Bojanek musi doskonale o tym wiedzieć. Jego 'Live In May' wzbogacony jest przepięknie wykonaną książeczką (w formacie Acrobat) zawierającą zdjęcia, komentarze, informacje o albumie. Niby to nic wielkiego, ale cieszy. Diabelnie cieszy - szczególnie, że w przygotowanie tego dodatku niewątpliwie włożono niemało wysiłku.
Co natomiast z muzyką? Również jest znakomicie. Autor sześciu zawartych w wydaniu kompozycji amatorem nie jest. Zainteresowanych jego osobą zachęcam, by zapoznali się z WEFem, wytwórnią etaLABEL, projektami Eta Carinae, CHoP, Chmury. To spory kawał historii dobrej, polskiej muzyki elektronicznej. 
Na 'Live In May' do czynienia mamy z zapisem koncertu wyjątkowego chociażby ze względu na jego cel (o którym między innymi traktuje książeczka). Instrumenty wszystkim znane w mariażu z arsenałem cyfrowości brzmią niczym zachwaszczone zapisy z zamierzchłej przeszłości. Do tego nagrania otoczenia, pykania, chroboty... wszystko to już było. Co zatem stanowi o wyjątkowości tego albumu? Wyczucie - powiadam. Grzegorz Bojanek każdą minutą pokazuje, że doskonale wie co chce stworzyć. Do tego jakość nagrania i efektów porażają, dając solidny wycisk wysłużonym kolumnom głośnikowym. Melodie płyną, elektronika chrobopyka, ale mimo wtórności nic tu wtórne nie jest. Mamy do czynienia z zapisem wykonanym z elementów, które wszyscy znają i zarazem z dziełem unikalnym, wypełnionym zadumą, przestrzenią i miłością do każdego, najdrobniejszego nawet dźwięku.
Kwestią gustu są natomiast długości poszczególnych ścieżek. Większość z nich kończy się zwyczajnie za szybko i nie pozwala zagłębić w subtelny klimat. To wielka szkoda.
Zupełnie prywatnie i od siebie dodam, iż kawałek 'Where is my Cola?' bardzo szybko stał się moim faworytem. Z jednej strony skojarzył się z filmem 'Blada Runner' (to przez te bipania), z drugiej przypomniał znakomite 'A New Consciousness 2' duetu Namlook i Uzzell-Edwards. Nie dajcie się jednak zwieść moim skojarzeniom i powstałym z nich faworytom - cały album jest równie dobry.

0 comments:

Prześlij komentarz

 
 
Copyright © uchem po fali
All images belong to their respective owners.
Blogger Theme by BloggerThemes