sobota, 11 czerwca 2016

Aune X1s + X7s

Tym razem nie do końca recenzja, a bardziej zbiór wrażeń i spostrzeżeń z użytkowania. Zmiana formy podyktowana jest brakiem możliwości wykonania pełnej analizy porównawczej brzmienia, gdyż zwyczajnie innych przykładów takiego sprzętu nie posiadam. W tym względzie odsyłam na przykład tu i tu.

Od kilku już lat obserwujemy rozkwit chińskiego rynku audio. Co więcej, nie chodzi tu o elektroniczną masówkę, z której ten wspaniały kraj znany był długi już czas. Mowa o rasowym sprzęcie dla entuzjastów i fanatyków dźwięku - znakomicie wykonanym, dobrze zaprojektowanym, świetnie brzmiącym oraz, co znamienne, często niszczącym konkurencję ceną.
Spośród wielu znanych firm szczególnie bliską jest mi Aune, więc gdy nadarzyła się możliwość wejścia w posiadanie bliźniaczego duetu ich produktów, nie zastanawiałem się długo.


Raczej nie będzie zbyt mocnym uogólnieniem gdy wspomnę, iż chińskie audio nierzadko ma wiele wspólnego z rodzimymi (oraz nie) konstrukcjami DIY - czy to przypadkowym, czysto funkcjonalnym wyglądem, czy to pewną przypadkowością konstrukcji. Tym bardziej uwagę zwraca producent o cechach zupełnie przeciwnych. Takim właśnie jawi się Aune, oferując niewiele produktów, ale o przemyślanym i dopracowanym stylu wizualnym oraz z góry założonym zestawie cech. Seria X jest tu najlepszym przykładem, składając się obecnie z trzech urządzeń, z których każde znajduje się w identycznej obudowie, dostarczane jest w tym samym pudełku, wreszcie z których każde (prawdopodobnie) oferuje ten sam charakter brzmienia.


Napisałem prawdopodobnie, gdyż posiadam tylko dwa z owych urządzeń - tytułowe X1s oraz X7s. Pierwszy to DAC i wzmacniacz w jednej obudowie, drugi natomiast jest jedynie wzmacniaczem. Sądzę, że każdy, widząc taki duet, natychmiast pomyślałby o nim jako zestawie. Czy tak jest w istocie?


X1s jest starszy z rodzeństwa, zweryfikowany już przez użytkowników i doceniony, gdyż za bardzo sensownie ustaloną cenę oferuje cztery opcje wejściowe, trzy wyjściowe, znakomite wykonanie i przyjemny, nowoczesny design. Świetnie sprawdza się jako pudełko do wszystkiego. Oferowany zestaw funkcji i charakter dźwięku - oba swym dopracowaniem sięgające droższych urządzeń - będzie wystarczającym dla dużej grupy fanów dobrego audio, którym zwyczajnie nie potrzeba więcej.


X7s, najmłodszy w rodzinie, dostępny zresztą od kilku ledwie tygodni, opisywany jest jako dedykowany wzmacniacz słuchawkowy w klasie A. Zdecydowanie nie dodatek do starszego brata, a pełnoprawne, niezależne urządzenie do łączenia z już posiadanym DAC, do stosowania jako stopień końcowy lub jako preamp. Co znamienne, oferuje zapas mocy, zdolny wysterować bardzo wymagające prądowo słuchawki, z czym X1s miewa problemy. Okazały się one również moimi problemami, w prosty sposób zachęcając do zakupu najnowszego produktu Aune.

Duet wygląda razem jak należy, czyli świetnie. Nie ma tu może precyzji absolutnej (potencjometry są w jednej osi, ale gniazda jack już nie), ale jest blisko, co wydaje mi się wystarczającym. Ta sama obudowa, potencjometr, włącznik, gniazdo zasilania i zasilacz, ale różne opcje połączeniowe na froncie i plecach urządzeń - tak można streścić wrażenia wizualne. Użytkowo w związku z tym również jest tak samo, z dokładnością do potrzeby sięgania na tył by przytknąć włącznikiem oraz do dziwnej długości kabla między wtykiem a zasilaczem, która ogółem jest chyba po prostu zbyt mała.
Można by zatem pomyśleć - nie ma co opisywać! A jednak, jest pewien detal, skaza na monolicie. W mojej opinii zwyczajne niedopatrzenie. Tak się bowiem składa, iż X1s oferuje analogowe wyjście audio typu liniowego. Jestem takiemu rozwiązaniu przeciwny, użytkownik powinien mieć możliwość wyboru, czy to przez osobne gniazda, czy w formie przełącznika. X7s z kolei wyposażono w analogowe wyjście, ale typu pre-amp. Ma to sens - wychodząc ze stopnia DAC chcemy mieć niemodyfikowany sygnał, na dalszych etapach już jednak niekoniecznie. Tak się jednak składa, że X1s wyjście analogowe ma tylko jedno, zatem tworząc duet z najmłodszym członkiem rodzinki, opcji sygnału liniowego się pozbywamy, pozostaje tylko pre. Może to sprawiać kłopot (ja niestety jestem poszkodowany), może nie sprawiać, ale rzuca się w oczy tym bardziej, że jest jedyną wadą użytkową tego duetu, jaką znalazłem.


O brzmieniu X1s pisze się zazwyczaj umiarkowanymi superlatywami - neutrealnie muzykalne, rozdzielcze i jednocześnie spójne, nie za szerokie, nie za głębokie, ale też nie płytkie i zduszone. W moim odczuciu, zgodnym zresztą z przytoczonymi, jest optymalnie, bez narzuconej koloryzacji, bez monitorowej suchości. Niczym człowiek renesansowy, z powodzeniem sięga po wszelkie muzyczne sztuki, nie jawiąc się w nich geniuszem, ale też nigdy nie pozwalając sobie na zejście poniżej określonego poziomu jakości. Dla każdego, kto nie potrzebuje poszukiwać, odkrywać, eksperymentować, synergizować jest to znakomita propozycja na sprzęt typu "kup i masz spokój na lata", jak już zresztą wspomniałem wyżej. Dołączenie X7s efektywnie wymienia nam sekcję wzmacniacza na inną, mocniejszą. Czy modyfikuje brzmienie? Moje pierwsze skojarzenie to tytuł pewnej piosenki zespołu Daft Punk (no, może "faster" niekoniecznie tu pasuje). Ten sam charakter, ale jakby dojrzalszy, silniejszy, podenergetyzowany. Spokojna neutrealność X1s wykształciła kilka dodatkowych kończyn, z których jedna sięga bardziej do podłogi, dwie kolejne rozpychają okno na świat, pozostałe zaś wymachują z nową energią i większym zasięgiem. Różnica w głośności nie jest bardzo duża (wyjścia zbalansowanego, podobno mocniejszego, niestety jeszcze nie testowałem), ale zauważalna szczególnie, że gra minimalnie dalej w dół rozciągniętym basem, minimalnie szerszą sceną, minimalnie większą dynamiką i głębią. Zasadniczą rolę w zmianach odgrywa przełącznik gain na spodzie wzmacniacza, gdzie na ustawieniu maksymalnym +20 różnice w graniu urządzeń są najbardziej odczuwalne. Efekt dało się zauważyć zarówno na przeróżnych parach słuchawek, użytych do testu (m.in. Audio Technica ATH-MSR7, Audio Technica ATH-A700, Master & Dynamic MH40), jak i integrze Denona z kolumnami Dali. Dźwięk prawie w każdym aspekcie jest tu minimalnie nawet nie lepszy, a bardziej. Nieduże to różnice, ale jawiące się jako naturalne rozwinięcie źródła, co, zaryzykuję stwierdzenie, stanowi sytuację wymarzoną - wszak chcemy, by sprzęt ze sobą współpracował, nie korygował się nawzajem.

Z tego powodu własnie, w moim odczuciu skrajne numerycznie propozycje Aune z serii X to udane połączenie. Jeżeli podoba się granie X1s, to z dodatkowym wzmacniaczem dostaniemy takie samo w założeniach, ale nieznacznie bardziej wciągające i ekscytujące w szczególe. Przyznam, że na to właśnie miałem nadzieję, zestawiając ze sobą oba urządzenia. Dla mnie to taki właśnie zestaw na dłużej, stacjonarne good enough, znajoma i przewidywalna baza do podróży po kaprysach różnych słuchawek, ale przede wszystkim po muzyce - wszak o nią tu chodzi.

0 comments:

Prześlij komentarz

 
 
Copyright © uchem po fali
All images belong to their respective owners.
Blogger Theme by BloggerThemes