środa, 16 marca 2016

Master & Dynamic MH30

Często łapię się na przeczesywaniu ofert słuchawkowych, sklepów polskich i zagranicznych, w poszukiwaniu pozycji nieznanych mi, oryginalnych, ciekawych. Powiedzmy to sobie zresztą od razu - mam przy tym przeczesywaniu głównie wygląd na myśli, bo w kwestii dźwięku, nie jakości a nowatorskości, trudno czegokolwiek niespotykanego oczekiwać. Słuchawki to już wszak nie tylko narzędzie, ale, szczególnie współcześnie, element ubioru, ozdoba pokoju, trofeum w kolekcji, eksponat w gablotce. Czasami nadciąga potrzeba obcowania z produktem, który nie tylko muzyką zachwyca. Niniejszą recenzją chciałbym oznajmić, iż, czasami, coś ciekawego odnaleźć mi się udaje.



Opakowanie
Master & Dynamic to bardzo młody, nowojorski producent słuchawek, który w 2014 roku zadebiutował dwoma modelami, a ostatnio dorobił się trzeciego. MH30, najtańsze i najmniejsze w ofercie, dotarły do mnie w prostym i schludnie zaprojektowanym pudełku, nasuniętym na właściwą, skórzano-płócienną skrzynkę z wieczkiem. W środku czekały słuchawki w wygodnej (dla nich) wytłoczce, skórzane pudełeczko na kable również w wygodnej wytłoczce (dla mnie, bo pomyślano o miejscu na palce). Pod całością skryto piękną książeczkę instrukcyjno-reklamową oraz płócienny woreczek wysokiej jakości, zamykany magnetycznie. Całość z miejsca wywołuje odczucie obcowania z produktem wysokiej jakości, które to uczucie nie opuściło mnie też w trakcie użytkowania.



Budowa i ergonomia
Nie zaglądałem do środka muszli, ale poza tym oględziny wykazały zupełny brak plastiku. MH30 wykonane są w całości z metalu oraz jagnięcej skóry. Pałąk to wygięty rdzeń, obleczony skórzanym paskiem, który od strony styku z głową wypełniony jest wąskim wkładem pianki. Jest też wytłoczona nazwa producenta. Z obu stron kończy się metalowymi, skręcanymi zawiasami, utrzymującymi mechanizm regulacji, oparty na metalowym pręcie suwanym przez obręcze. Pręt kończy się metalową obejmą, która na osi pod kątem prostym utrzymuje muszlę, dopasowaną do obejmy wyglądem poprzez kolejne koncentryczne kręgi, skupiające się na okrągłym logo producenta pośrodku. Muszla zachodzi nieco poza obręcz utrzymującą, od strony ucha jest płaska z otworami uwidaczniającymi przetwornik, śrubami oraz punktami magnetycznymi, które przytrzymują poduszkę. Ta również wykonana jest ze skóry jagnięcej, okrągła, miękka, zdecydowanie nauszna, wypełniona pianką pamięciową.



Konstrukcja to prosta, ale w większości dobrze przemyślana i - co najważniejsze - wykonana ze znakomitą precyzją. Z jednej strony użyte materiały nie każą martwić się o łatwe uszkodzenia, z drugiej obcowanie z takim wytworem inżynierii zachęca do ostrożności. Dotykanie tych słuchawek jest zwyczajną przyjemnością, o którą, nie ukrywajmy, coraz trudniej współcześnie, nawet na tym pułapie cenowym.
Można wykorzystać zawiasy do złożenia muszli ku pałąkowi, czego unikałbym, gdyż wtedy stykają się one ze sobą i potencjalnie generują rysy. Można muszle też obracać na płasko. Poduszki, jak wspomniałem, utrzymywane są magnetycznie, zatem wymiana jest bardzo łatwa. Mieszczą się też do okrągłego pudełeczka od kabli, co być może pomysłem na ułatwienie transportu lub przechowywania. Producent bezpośrednio umożliwia zakup nowej pary poduszek, co nie jest praktyką tak znowu częstą.



Skoro o kablach wspomniałem, są oplatane przyjemnym w dotyku materiałem, który nie generuje efektu mikrofonowania. Wtyki są oczywiście złocone, a ich obudowy metalowe. W komplecie dostarczono krótszy kabel z pilotem i osobno (wyżej) mikrofonem, działający równie dobrze z urządzeniami Apple jak i Android, oraz dłuższy, bez dodatków. Oba są wysokiej jakości, nie plączą się, nie sprężynują, nie wykazują efektu pamięciowego.



MH30 nie są ciężkie, wagę konstrukcji dobrze równoważą niewielki rozmiar oraz wygodne poduszki. W tym jednak miejscu pojawia się wada, być może jedyna naprawdę dokuczliwa, z którą spotkałem się po raz pierwszy. Słuchawki są malutkie. Tak małe, iż przy maksymalnym rozsunięciu mam delikatny problem z odpowiednim ułożeniem ich na głowie w sposób, umożliwiający przetwornikom poprawne kierowanie dźwięku do uszu. Nie należę do osób filigranowych, ale z pewnością ponadprzeciętnej wielkości głowy nie posiadam, zatem coś tu jest nie tak. Być może twórcy popełnili klasyczny błąd młodych projektantów mody i przygotowali projekt na rozmiar samych siebie, nie bacząc na resztę świata? A może mylę się, moja głowa po latach ładowania dźwiękami spuchła i niedługo eksploduje? Na szczęście problem nie jest aż tak dotkliwy - po chwili dopasowywania słuchaweczki tkwią na miejscu, nie spadają i nie uwierają. Wymaga to jednak wykorzystania nieco z ich zasobu wytrzymałości i rozciągliwości, z czym nie czuję się do końca dobrze.

Brzmienie
Testy wykonałem przy użyciu muzyki kompresowanej bezstratnie, oryginalnych płyt CD oraz płyt winylowych, zarówno w domu, jak i mobilnie. Po aktualną listę sprzętu, na którym dokonuję odsłuchów, polecam zajrzeć tutaj.

Jak przystało na dość unikalny produkt, MH30 oferują nietypowe brzmienie. Osobiście bardzo lubię takie przypadki, kiedy pierwsze wrażenie nie jest najpozytywniejsze, ale dalsze zapoznanie okazuje się zgoła innym doznaniem.

Kto poszukuje precyzji, analityczności, nie poczuje się z nim dobrze. Niskie częstotliwości, i to takie od subbasowych do niskośrednich, dominują tu sobie w najlepsze, dociążając dźwięk i wypełniając go wcale poruszającym fundamentem. Basy te nie są specjalnie szybkie, ani bardzo dokładne, to wielka i syta masa. Ale, co ciekawe, niesamowicie przyjemna w odbiorze. Zdecydowanie przecież basowe Sony MDR-XB950, w porównaniu przypominają granie z kartonu. MH30 mają fakturę, majestatyczną głębię, elegancję. Jeśli muzyka nie wymaga akurat od basu energiczności, pokazują co potrafią.
Dalej leżą rozmyte okolice średnich częstotliwości, które są tu nie mniej eleganckie. Znowu nie energia, a faktura, muzykalność, dynamika stanowią wizytówkę brzmienia. Szczególnie instrumenty klasyczne zachwycają wibracjami, podkreślonymi płynącym basem. Zestawienia fortepianu, smyczków, akordeonów to dosłowny miód na uszy. Wokale są bliskie, wręcz intymne, i to, zdaje się, niezależnie od gatunku muzycznego. Wszystko to nie jest precyzyjne i klarowne w typowym rozumieniu, stosowanym przy opisach sprzętu audio, jednocześnie detale nie uciekają, brzmią sobie gdzieś w tej lśniącej materii, na pierwszy plan wysuwając esencję dźwięku, charakterność kolejnych instrumentów i płynność kompozycji.
Wreszcie soprany. Zwyczajowo mawia się, że pod kocykiem, ale tutaj bardziej pasuje jedwabna narzuta. Są jak najbardziej, stanowią zręczne wykończenie średnicy, akcentują i kształtują, ale nigdy nie zdarzyło mi się, by ukłuły, szeleściły, sybilizowały.
Budowa muszli każe wnioskować typ półotwarty, ale odbiór dźwięku przywodzi na myśl wysokiej klasy słuchawki zamknięte. Scena nie ma rozmachu, jest skupiona w głowie i przy uszach, co nadrabia dokładnością w lokowaniu źródeł i znakomitą realizacją stereofonii.

Być może powyższy opis sugeruje stłumione, zduszone granie. Nic bardziej mylnego. Mimo rozbudowanych basów i złagodzonych sopranów, MH30 brzmią bardzo dynamicznie, gęsto i kompleksowo. To określona konstrukcja dźwiękowa, świadoma swych braków, ale skupiona na najlepszej możliwej realizacji nie-braków.



Podsumowanie
Zawsze jestem skłonny promować dopasowanie słuchawek do rodzaju muzyki i opisywany model mógłby służyć za idealny przykład. Ambienty, elektronika, spokojne kompozycje instrumentalne, proste piosenki i temu podobne gatunki to, w zestawieniu z MH30 i neutrealnym źródłem, generator zachwytów, błogości i długich godzin muzycznego relaksu. Nie spotkałem dotąd słuchawek, które by się z taką gracją skupiały na swoich zaletach, zupełnie ignorując ewidentne wady. Bo i po cóż próbować zrobić wszystko, skoro można zrobić rzecz jedną, a perfekcyjnie?

+ użyte materiały
+ precyzja wykonania
+ przemyślane i wysokiej jakości akcesoria
+ pełny, przyjemnie głęboki bas
+ muzykalna, dynamiczna średnica
+ detaliczność, muzykalność i subtelność występujące razem

- rozmiar słuchawek
- mała uniwersalność brzmienia



Przedstawione tu opinie są opiniami autora i swoim istnieniem nie stanowią ataku na opinie kogokolwiek innego. Wszelkie zdjęcia, tekst oraz inne materiały należą do autora (jeśli nie zaznaczono inaczej) i objęte są prawami autorskimi.
 
 
Copyright © uchem po fali
All images belong to their respective owners.
Blogger Theme by BloggerThemes