sobota, 1 września 2012

Pete Namlook & Move D - Sexoid


Dla wszystkich, którzy kilka płyt temu już obawiali się o przyszłość tego muzycznego duetu mam dobrą wiadomość: Sexoid jest znakomity! Nieważne jak długa była droga do tego albumu i ile niekoniecznie słabych, ale też niezbyt ważkich tworów pojawiło się po drodze. Osiemnastka przynosi huragan świeżości nie tylko do skostniałej maniery ambientowego idm-plumkania nadobecnego w tej długaśnej serii. Jest na tyle dobra, przebojowa, pomysłowa i wysmakowana, że byłbym skłonny wznieść ją na dość wysoki piedestał i nazwać bez ogródek: jedną z najlepszych płyt kiedykolwiek wydanych w Fax.
Jeśli kogoś oślepił entuzjazm wylewający się z tego tekstu nie odwracajcie wzroku! To naprawdę szczery, recenzencki obowiązek przeze mnie przemawia. Panowie Namlook i Moufang poszli tu na całość, zaprzęgnęli do pracy wszystko co najlepsze w ich muzyce, a ominęli skrzętnie całą, dyskusyjnie wartościową, resztę. Do słuchacza docierają zatem połamane ambienty oparte na zmyślnie dobranych skrawkach melodii, strzępkach słów, elektronicznych wyładowań oraz... tak, również tych zgrzytopiskach, które od czasu trylogii Raumland nierozłącznymi są elementami muzyki tego duetu. Pojawiają się też stukające rytmy o skomplikowanej, niekoniecznie typowo perkusyjnej, strukturze. No i wreszcie to, co najlepsze. Funkowe basy, jazzowe melodyjki zmutowane przez całą armię elektronowych robotów i wywiezione bezlitośnie na planetę synkopowanego electro! Pan Spyra mógłby pozazdrościć lekkości, z jaką podany jest tu groove. Pan Atom z pewnością zdziwiłby się, że tak małą ilością sampli można osiągnąć efekt tak wysoce czadowy. Koolfang Duo to jednak profesjonaliści i nawet, jeżeli nie zawsze starcza im weny na dokonywanie nagrań legendarnych, to co jakiś czas potrafią przypomnieć o sobie w najlepszy ze sposobów.
 
 
Copyright © uchem po fali
All images belong to their respective owners.
Blogger Theme by BloggerThemes